Strony

wtorek, 6 marca 2018

Św. Perpetua - Fragmenty pamiętnika


Podczas gdy byliśmy jeszcze z prześladowcami, a mój ojciec, ze względu na jego uczucia do mnie, trwał w dążeniu, aby odwieść mnie od mojego celu i zniechęcić do wiary, powiedziałam:
— „Ojcze, czy widzisz, powiedzmy, to naczynie leżące tutaj, że jest to mały dzban, czy też może coś innego?”
I rzekł: — „Widzę, że jest nim”.
I odpowiedziałam mu: — „Czy może to zostać określone jakąkolwiek inną nazwą niż tą, która odpowiada temu, czym to jest?”
I rzekł: — „Nie”.
— „Podobnie i ja nie mogę nazwać siebie czymś innym jak tylko tym, czym rzeczywiście jestem – Chrześcijanką”.

Wtedy mój ojciec, sprowokowany tą mową, rzucił się na mnie, jak gdyby chciał wyłupać moje oczy, ale jedynie potrząsnął mną i odszedł pokonany argumentami diabła. Potem dziękowałam Bogu za ulgę bycia przez kilka dni oddzieloną od mojego ojca; i w trakcie tych kilku dni zostaliśmy ochrzczeni. Duch Święty nakazywał mi, bym po tym świętym obrzędzie modliła się już wyłącznie o cielesne wytrwanie.

( Pamiętnik św. Perpetuy, pocz. III w. [fragment.], )

„Po kilku dniach rozeszła się pogłoska, że będziemy przesłuchiwani. Przyszedł też z miasta i mój ojciec, sterany zgryzotą. Podszedł do mnie i pragnąc mnie odwieść, powiedział: «Córko, miej litość dla mojej siwizny; ulituj się nad ojcem, jeżeli jestem godzien, byś mnie ojcem nazywała. Bo jeśli moje ręce ciebie wypiastowały i doprowadziły do kwiatu wieku w jakim się znajdujesz, jeśli ukochałem ciebie bardziej, niż braci twoich, to nie skazuj mnie na hańbę wśród ludzi. Pomyśl o swoich braciach, pomyśl o swojej matce i ciotce, pomyśl o swoim dziecku, które nie będzie mogło żyć po twojej śmierci. Porzuć swoje postanowienie, abyś nas wszystkich nie zgubiła. Bo jeżeli cokolwiek się tobie przydarzy, to nikt z nas nie ośmieli się nawet swobodnie rozmawiać». W ten sposób mówił – z miłości do mnie – jak ojciec.
Całował też moje ręce, rzucał mi się do nóg i pośród łez nie nazywał mnie już swą córką, lecz panią. Mnie także było ogromnie go żal, bo tylko on jeden z całej rodziny nie mógł się cieszyć z mojego męczeństwa. Pocieszałam go mówiąc: «W sądzie stanie się to, co Bóg da, bo wiedz, że my nie należymy do siebie, ale do Boga». Ojciec odszedł jednak zasmucony”.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz