piątek, 27 kwietnia 2018

LISTY NARZECZEŃSKIE




21 lutego 1955 r., poniedziałek  
   Najdroższy Piotrze!


    Przepraszam Cię, wybacz, że już od samego początku mojego listu będę się zwracała do Ciebie po imieniu i na „Ty”. Myślę, iż po wczorajszym spotkaniu1, w czasie którego byliśmy na siebie wzajemnie otwarci, możemy wejść na taki stopień zażyłości, dzięki której będziemy potrafili jeszcze lepiej się poznać i pokochać.
    Chciałabym naprawdę uczynić Cię szczęśliwym i być taką, jakiej mnie pragniesz: dobra, wyrozumiała i gotowa do poświęceń, których będzie wymagało od nas życie.
    Nie mówiłam Ci jeszcze, iż zawsze byłam osobą bardzo wrażliwą i łaknącą uczucia2. Dopóki miałam rodziców, wystarczało mi ich ciepło. Później, pomimo że stale pozostawałam w wyjątkowej jedności z Panem Jezusem – pracując dla Niego – odczuwałam brak mamy. Odnalazłam ją dopiero w tej drogiej mi siostrze zakonnej3, o której Ci wczoraj mówiłam.
    Teraz pojawiłeś się Ty. Pokochałam Cię i pragnę oddać Ci siebie w darze po to, aby stworzyć prawdziwie chrześcijańską rodzinę.
    Do zobaczenia, Drogi Piotrze.
    Wybacz tę poufałość, lecz ja już taka jestem.
Serdecznie pozdrawiam!    
Joanna           
    (tłum. ks. Piotr Gąsior)





 Joanna i Piotr poznali się pod koniec 1954 r. Mówiąc dokładniej – w uroczystość Niepokalanego Poczęcia NMP z okazji święceń kapłańskich ks. Lino Garavaglia, późniejszego biskupa Cesena i Sarsina. Na sylwestra poszli razem na pokazy baletu do La Scali w Mediolanie, a od początku 1955 r. zaczęli ze sobą chodzić. Podczas spotkania, o którym wspomina Joanna, rozmawiali ze sobą o zaręczynach i możliwości wspólnego stworzenia rodziny chrześcijańskiej.
 Joanna nawiązuje do czasu kryzysu, który nastąpił po śmierci rodziców. Matka Joanny zmarła 1 maja 1942 r., a ojciec – 1 września 1942 r.. W tym okresie Joanna rzeczywiście jakby poszukiwała uczucia i jakiegoś celu swego życia. Była osobą wspaniałomyślną i pełną miłości wobec wszystkich.
 Joanna wspomina o s. Mariannie Meregalli, którą poznała w Magenta w latach 1945-49. Jak to poświadczają listy, s. Marianna była Joannie szczególnie bliska w tamtych latach osobistych poszukiwań i działalności apostolskiej pośród młodzieży z Akcji Katolickiej.


List opublikowany w Tygodniku Katolickim "Niedziela", w numerze 52, z dnia 25-26 grudnia 2004 r.






11 marca 1955 r.   
   Najdroższy Piotrze!


    Nie mam słów, aby Ci podziękować za wszystkie serdeczności, jakie masz dla mnie. Dziękuję za przepiękne róże i godziny spędzone wczoraj wieczorem w Twej obecności. Wiem, że Twoje dni są pełne pracy i troski. Uwierz, iż za każdym razem mam wyrzuty sumienia, że zabieram Twój cenny czas odpoczynku. Z drugiej jednak strony jestem tak szczęśliwa, gdy mogę Cię nieco ucieszyć, iż chciałabym, aby chwile, kiedy jestem z Tobą, nie minęły nigdy.
    Piotrze, mogłabym Ci wyznać wszystko, co do Ciebie czuję! Ale uwierz mi, nie jestem w stanie. Pan Jezus naprawdę mnie pokochał. To Ty jesteś tym człowiekiem, jakiego pragnęłam spotkać. Nie mogę jednak udawać przed Tobą, że dość często pytam samą siebie: Czy ja jestem Go godna? Tak, Piotrze, chodzi o Ciebie. Albowiem czuję się do tego stopnia mała i słaba, że choć mam wielkie pragnienie uczynienia Cię szczęśliwym, boję się, czy zdołam tego dokonać. I dlatego modlę się do Pana Jezusa takimi oto słowami: „Panie, Ty, który znasz moje uczucia i moją dobrą wolę, zaradź i pomóż mi stać się żoną i matką, jaką Ty sam chcesz oraz przypuszczam, jakiej pragnie również Piotr”. Piotrze, czy postępuję dobrze?
    Pozdrawiam Cię bardzo, bardzo gorąco!
Twoja Joanna           
    (tłum. ks. Piotr Gąsior)





 W 1955 roku inżynier Piotr Molla był dyrektorem generalnym Saffy, dużego zakładu przemysłowego na peryferiach Mediolanu. Inżynier był przede wszystkim zaangażowany w strategię zróżnicowania produkcji. Nie brakowało mu zatem pracy i zmartwień.
 Zasługuje na zaznaczenie ta uwaga i ta dyspozycyjność Joanny na pełnienie woli Bożej. Jest to rys charakterystyczny jej osobowości i duchowości.


List opublikowany w Tygodniku Katolickim "Niedziela", w numerze 1, z dnia 2 stycznia 2005 r.


13 września 1955 r.
Mój Najdroższy Piotrze!
Brak mi słów, ażeby Ci podziękować za Twe cudowne i najczulsze listy, jakie jeden po drugim dochodziły do mnie w tych dniach. Każdy list, każde Twoje zdanie były dla mnie źródłem niewypowiedzianej radości. Piotrze, jesteś moim skarbem i dlatego im więcej czytam Twe słowa, tym bardziej jestem przekonana, jak jesteś dobry. Ileż dobra i ileż zalet jest w Tobie. Wszystko ukryte pod zasłoną Twojej skromności, lecz Twoja Joanna wszystko to zauważa i potrafi docenić. 
Dzięki Ci, Piotrze, za tak wiele. Chciałabym móc wyznać Ci wszystko, co czuję i mam w sercu, lecz uwierz - nie jestem zdolna. Na szczęście Ty dobrze już znasz moje uczucia i dlatego i tak potrafisz mnie zrozumieć. 
Najdroższy Piotrze, jestem pewna, że zawsze będziesz czynić mnie szczęśliwą - tak zresztą, jak to ma miejsce już teraz - i że Pan Jezus wysłucha Twych modlitw, gdyż prośby te wypływają z serca, które Go zawsze kochało i służyło Mu święcie. 
Piotrze, ileż ja muszę się jeszcze od Ciebie uczyć! Jesteś dla mnie prawdziwym przykładem i za to Ci dziękuję. Dzięki temu z pomocą i błogosławieństwem Bożym uczynimy wszystko, ażeby nasza nowa rodzina mogła się stać małym wieczernikiem, gdzie Jezus zakróluje ponad każdym naszym uczuciem, pragnieniem i działaniem. 
Mój Piotrze, brakuje już tylko kilku dni, a ja czuję się tak bardzo przejęta faktem przystąpienia do Sakramentu Miłości. Wspólnie staniemy się współpracownikami Pana Boga w akcie stworzenia. W ten sposób będziemy mogli ofiarowywać Bogu dzieci, ażeby Go kochały i służyły Mu. 
Piotrze, czy ja jestem w stanie być żoną i mamą, jakiej Ty zawsze chciałeś? Naprawdę tego właśnie pragnę, ponieważ Ty w pełni na to zasługujesz i ponieważ ja tak bardzo Cię kocham. 
Całuję Cię i ściskam ze wszystkich sił.
(tłum. ks. Piotr Gąsior)
1 W liście z 10 września jest napisane m.in.: „Joasiu, pragnę być mężem, o którym śnisz w Twoich najpiękniejszych snach i którego pragniesz w Twoich najradośniejszych i najświętszych pragnieniach. Chcę być mężem godnym Twych cnót, Twojej dobroci i Twego ogromnego uczucia”. 
2 Takie wyrażenie, wyjątkowo wyraziste, bardzo się podobało Piotrowi. Stało się ono jakimś widzialnym wyobrażeniem, do którego małżonkowie bardzo często się odwoływali. 
Taka jest przedsoborowa teologia małżeństwa, która tutaj wyrażona została dzięki łasce i kobiecej delikatności. Takie zachowanie jest typowe dla Joanny: często powtarzała stwierdzenia zaczerpnięte jakby z zasłyszanych ówcześnie tekstów. Tym niemniej umiała je uszlachetnić i jakby przetransponować własną subtelnością.

(Niedziela Ogólnopolska 9/2005)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz